Nowe biznesy MLM rosną jak grzyby po deszczu, nie ma praktycznie miesiąca, aby nie docierały do mnie informacje o nowych firmach MLM, które wchodzą na nasz polski rynek. Ilość ofert współpracy zalewa portale społecznościowe i skrzynki mailowe osób, które w jakiś tam sposób powiązane są z branżą marketingu sieciowego. Oferta jest ogromna, ale czy wszystkie te „fenomenalne biznesy” faktycznie są warte szumu, który się wokół nich robi? Ile z nich przetrwa rok czy dwa?
Śmiem twierdzić, że przynajmniej o 70% tych nowych projektów za parę lat nikt nie będzie nawet pamiętał, oczywiście po za tymi, którzy zwabieni łatwym zarobkiem dadzą się teraz w nie wkręcić.
No cóż, jak pokazuje doświadczenie nie ma na to rady, to po prostu musi się wydarzyć i już.
Dziwi mnie tylko jedna rzecz – te wszystkie nowości promują ciągle te same osoby. Czy oni nie widzą, że ich praktyki nie przynoszą dla nich żadnych pozytywnych efektów?
Kiedyś pisałem już na swoim blogu o gościu, który bije rekordy we wchodzeniu w coraz to nowych biznesach MLM.
Łatwo zauważyć, że te wszystkie nowe „rewelacyjne biznesy” i promujące je osoby łączy jedna wspólna cecha, zarabianie na robieniu czegoś, co można nazwać „nic nie robieniem”.
Jest też druga bardzo ważna cecha, która się ciągle pośród nich się przewija – dla tego, że nic nie robią ciągle szukają nowej możliwości, w której mogliby nie robić nic.
Czy to nie jest czasem jakaś kolejna nowa EPIDEMIA…, której objawem jest lenistwo, a efektem stan beznadziejnej próżni umysłowej?
Jakim głupcem trzeba być, aby mieć nadzieję, że można osiągnąć sukces wchodząc do biznesu, w którym podstawową i nie rzadko jedyną czynnością jest rekrutowanie nowych frajerów na wirtualne produkty, które jeśli w ogóle są komuś potrzebne to jest to mała garstka ludzi bezpośrednio związanych z daną dziedziną.
Najgorsze jest w tym to, że cierpią na tym rzetelne biznesy MLM nie tylko wizerunkowo, ale także materialnie i osobowo.
Wiele osób, które od kilku lub nawet kilkunastu lat działały w MLM, daje się złowić i wciągnąć w sidła zastawione przez cwaniaków promujących łatwy zarobek, który w 99% nigdy się nie ziści. Oczywiście inicjatorzy zarobią i to dosyć łatwo i szybko, ale jeszcze szybciej i łatwiej zmyją się oni ze sceny a za jakiś czasz wypłyną z nowym „wspaniałym biznesem”, na którego stronie internetowej w zakładce „kontakt” znaleźć można tylko formularz kontaktowy…, bo przecież adres do wirtualnego biznesu nie jest potrzeby.
Bzdurne teksty o biznesie dla „wszystkich”, który jest „najnowszy”, „najłatwiejszy”, „najlepszy” itp. powielane są w sieci jak odbitki ksero a ich powielacze nawet nie zadają sobie trudu, aby poprawić w nich błędy ortograficzne. Najprawdopodobniej nawet sami ich nie przeczytali, a jeśli przeczytali to pewnie sami nie zrozumieli tego bełkotu…, ale uznali, że jeśli wyszło to z góry (od sponsora) to musi to być coś ważnego.
Toną w tych „biznesach” głównie ludzie, którzy nie mają dużego doświadczenia w prawdziwym marketingu sieciowym i nie otrzymali od swoich sponsorów odpowiedniego przykładu i wzorca przedsiębiorcy, ceniącego sobie etykę i zdrowe zasady… w każdej dziedzinie życia. Jest to efekt „wciągania” do MLM-u każdego, kto się nawinie, bez względu czy się do tego nadaje czy nie.
Tworzą się w ten sposób tabuny niedoinformowanych i zdesperowanych ludzi, którym wmówiono, że MLM to idealny biznes i dla każdego, w którym wystarczy tylko rekrutować, rekrutować i polecać wszystkim w około.
I polecają teraz wszystko, co im wpadnie w ręce (w skrzynkę mailową), a że efekty finansowe mają mizerne lub nawet żadne to cały czas polecają coś nowego, wierząc, że już teraz dzięki temu nowemu „biznesowi” staną się milionerami.
Tak są „zarobieni”, że nawet nie maja czasu, a pewnie także i chęci żeby dokładnie przeanalizować to, w co wchodzą…, bo i faktycznie nie ma to żadnego sensu, skoro za tydzień będzie coś nowego. Zastanawianie się i przemyślenie zajmuje cenny czas, a przecież ktoś im kiedyś powiedział, że „biznes MLM nie cierpi zwłoki”. No to idą jak ruskie czołgi niezwracające uwagi, na to, że front jest dokładnie z drugiej strony.
Jak wiemy w stosie zgniłych jabłek, można czasem znaleźć dorodną kosztelę, ale jeśli trafi ona do tej samej kadzi, co reszta to i tak przerobią ją na zwykłego jabola.
Tak się też dzieje z nowymi projektami MLM, które pomimo dobrego pomysłu, świetnego produktu – nie koniecznie realnego – i dobrego planu wynagrodzeń trafiają coraz częściej w ręce tych pseudo liderów od wszystkiego, czego wynikiem jest przysłowiowa klapa na samym starcie.
Oczywiście, jeśli projekt jest dobry to wcześniej czy później wypłynie na szerokie wody, ale czy nie jest to strata czasu i pieniędzy. Może lepiej byłoby, aby firmy MLM, które rozpoczynają swoją działalność zaczęły stosować pewne kryteria i wymagania dla osób, które wchodzą do projektu przy jego rozruchu. Wydaję mi się, że jest to stosunkowo łatwe do zrealizowania, bo przecież w dzisiejszych czasach nie ma problemu, aby sprawdzić każdego, co to za gagatek.
Przecież to oczywiste, że kilka lub kilkanaście osób, które wchodzą, jako pierwsze do nowego projekty MLM są dla niego fundamentem i wzorcem do naśladowania dla innych na długie lata istnienia firmy.
Czyżby już zawsze tak miało być, że wszyscy będą stawiać na ilość a nie, na jakość?
Przecież to ma krótkie nogi i zawsze odbije się czkawką… nie tylko dla bezpośrednio zaangażowanych.
One thought on “Rozpaczliwa pogoń za ilością, czyli brak jakości w MLM”
Rzeczywiście Stanisławie, pogoń za ilością bez jakości to największa “czkawka” wielu MLM-ów i projektów opartych na dochodzie pasywnym, popełniają ją często osoby bez odpowiedniego przygotowania, którzy chcieliby łatwo i lekko zarobić fortunę…ale to nie tędy droga.Pozdrawiam.