Radość i szczęście – czy jest recepta?

Wczoraj dostałem od bliżej mi nieznanej osoby maila, w którym między innymi zawarta była pewna opowieść, którą poniżej chciałbym przytoczyć.
Szczególnie w okresie świątecznym, w jakim się obecnie znajdujemy daje ona dużo do myślenia.
Często zastanawiamy się, co powinniśmy zrobić, aby nasze życie było bardziej radosne i czy tak w ogóle istnieje jakiś przepis na RADOŚĆ. Okazuje się, że jest to bardzo proste, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

Pewien mężczyzna uważał, że jest samotny, a jego życie jest pełne smutku. Postanowił, więc dowiedzieć się, czym różni się smutek od radości. Wybrał się do Muzeum Radości.
W muzeum tym były tylko dwie sale. Pierwsza podpisana „Smutek”, a druga „Radość”. Mężczyzna wpierw udał się do sali Smutku. Tuż przed drzwiami usłyszał dochodzące z wnętrza jęki, szlochania, narzekania i paniczne okrzyki. Przestraszył się, ale wszedł do środka.
Ujrzał setki osób siedzących przy wielkim okrągłym stole. Na środku stołu leżały najlepsze potrawy z całego świata. Każda osoba miała na stałe przyczepioną do ręki bardzo długą łyżkę. Każdy człowiek mógł nabrać na łyżkę potrawę, jaką tylko chciał, jednak wszyscy umierali z głodu i bardzo cierpieli. Nie mogli jeść, ponieważ każda łyżka była dwa razy dłuższa niż ludzkie ramię. Każdy mógł nabrać na łyżkę dowolną potrawę, jednak nie mógł jej skierować do swoich ust. Wszyscy byli bardzo smutni i narzekali na swój los.
Mężczyzna opuścił salę Smutku.
Udał się do sali Radości. Tuż przed salą usłyszał radosne śmiechy, żarty i w znoszone toasty. Z rodnością wszedł do środka. Nagle stanął jak zamurowany. Ujrzał ludzi zgromadzonych w sali i zrozumiał, na czym polega radość. Zrozumiał jak zapewnić sobie radość.
Oto, co ujrzał w sali „Radość”. Tutaj też był okrągły stół, a przy nim setki osób. Na środku stołu znajdowały się przysmaki z całego świata. Również każdy człowiek miał przytwierdzoną do dłoni bardzo długą łyżkę. Jednak tutaj nikt nie głodował, nie narzekał, ani nie jęczał z bólu. Tutaj wszyscy jedli, a w przerwach popijali wino i opowiadali żarty.
Spytasz jak to możliwe? Po prostu każdy karmił swojego sąsiada, a sąsiad jego. Oni świetnie dogadywali się i bardzo dobrze współpracowali ze sobą. Nawet nie zauważyli przeszkody, jaką były zbyt długie łyżki.

Gdy będziemy zasiadać do posiłku z naszymi bliskimi przypomnijmy sobie tę historię, pamiętajmy, że porozumienie i współpraca to klucz do RADOŚCI i SZCZĘŚCIA w naszym życiu prywatnym jak i zawodowym.


Facebook Comments

5 thoughts on “Radość i szczęście – czy jest recepta?

  1. Cudne.Należy takie zachowania rozpowszechniać,by uczyć nowego spojrzenia,kreatywności w relacjach interpersonalnych.Bo wszystko im bardziej proste tym bardziej lubimy to komplikować.

  2. Bardzo piękne Panie Stanisławie. Szkoda tylko, że trąci cynizmem z Pańskiej strony.
    …a jak tam u Pana z tym “karmieniem sąsiadów”?

    1. Pani Anno, jeśli chodzi o ten cynizm to wydaję się mi, że… – każdy sądzi po sobie.
      “Karmienie sąsiadów” no cóż, warto się nad tym zastanowić. Po zastanowieniu powiem Pani tak – pomimo tego, że “moja łyżka” jest trochę krótsza od tej z opowieści, to jednak staram się by nie trafiała ona tylko do mojego “dzioba”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *